- O to piękne jest. (biegną osiołki)
- To były konie, krowy, lochy czy ślimaki?
- Osiołki były.
- Zarzucali francuscy internauci Contadorowi że zepsuł im zabawkę.
- Mamy polską flagę.
- Ja nie widzę flagi...
- Tutaj przy nazwisku.
- Trudno się czasem zorientować o co tym kolarzom chodzi i wszystkim dogodzić.
- Mogę powiedzieć że on się wyrwał jak Filip z konopi?
- Możesz powiedzieć.
- To ja tak powiem.
- O jaka górka tam piękna... ojojojoj...
- Jeszcze 164 km przed nami. Musimy chyba dziś zrobić bufet...
- Państwo mogą sobie nagrać etap.
- Ja kiedyś nagrałem, ale potem nigdy go nie odtworzyłem, także przestałem nagrywać.
- Łyso by było, gdyby ta grupa jednak odjechała.
- Troszkę ten wyścig od początku nie toczy się tak jak większość, dość pesymistycznie - miedzy innymi ja - zapowiadała.
- A widzisz, a ja optymistycznie...
- Patrzyłeś optymistycznie na świat i życie? I kolarstwo? I 16 etap Tour de France?
- Oczywiście. I wszystko mi się podobało.
- No ale zobacz, taki Armstrong wspina się tam w czołówce... to jednak trzeba chcieć...
- Jedni są z przodu, inni są z tyłu, reszta jedzie w peletonie... więc bardzo dużo się dzieje.
- Nie przewidywałeś takiego...?
- Tak, no obawiam się o nasze bufety...
- Myślisz? Trudno, trzeba będzie jednak coś w tym bufecie zrobić... Myślisz, że tam jest jakaś pani bufetowa, która się zajmie nami?
- Nie.
- Sami musimy się sobą zająć.
- No zdziwił się że nikt z nim nie walczył...
- Może się zastanawiali: "gdzie jest ten kolarz w zielonej koszulce który mi odebrał..." (Sylwester Szmyd/Liquigas wygrał poprzednią premię górską)
- Tak... "... i z którym rozmówię się na mecie..."
- Armstrong odjeżdża Casarowi... w ogóle nie boi się niedźwiedzi które tu przychodzą z Hiszpanii...
- Czy sadzisz że jak by Cunego wziął 78 bidonów to by cały czas jechał do mety przy tym samochodzie? (zawodnik bierze bidny z samochodu)
- Sami Tomkowie tutaj piszą... (czytają listy od telewidzów)
- No właśnie, to chyba ty wysyłasz sobie...
- Sam? I przybieram różne pseudonimy?
- Tak. Tak mi się wydaje.
- Kiedyś to były złote czasy kolarstwa...
- ... i dziennikarstwa.
- Tak nam się ten etap trochę rozmydlił.
- No można wozić ołów w bidonie, ale znam wiele innych przyjemniejszych. które w takim bidonie mogły by się znaleźć...
- Czy my przeglądaliśmy dzisiejszą L'Equipe?
- Nie nie... no nie było czasu... czekam na ciebie...
- Jestem zaniepokojony, leżą gazety, a ty po nie w ogóle nie sięgasz...
- Teraz będzie przerwa...
- ... i nie będą to bajki.
- Rozpoczynają ostatni podjazd, też pieruńsko długi, jak państwu powiedziałem.
- No może się dogadamy, po 5 godzinach transmisji.
- Może wyścigi powinny być transmitowane od tyłu?
- Wszystko to to taki duży balon który stracił powietrze. Zgadzasz się z tym moim porównaniem?
- Tak!
- To dziękuję ci bardzo.
- Nie trzymasz dla mnie żadnej niespodzianki w zanadrzu?
- Nie. I kolarze co gorsza, powiem ci, też nie trzymają dla ciebie w zanadrzu nic.
- Dzisiaj ta ucieczka jest ucieczką, można powiedzieć: weteranów.
- Może powiemy grupa dziadków?
- 40-latków...
- Fajnie jedzie ten Lloyd. Taki wyprostowany, jakby go plecy bolały. Taki sztywniutki, widzisz? Nie potwierdzasz i nie zaprzeczasz...
- Armstrong i Kunego. Mały i duży.
- Co on ma? Dzwonek... myślałem że jakieś pieniądze ma w reku.
- Z dużą przyjemnością złapał bidon...
- Myślałem że jeszcze rzucisz się na poezję i patrząc na krówki przeczytasz ten piękny wierszyk.
- Wierszyk pana Marka: (telewidza)
Gdy siądą przy mikrofonie
Czy słota za oknem czy nie
W fachowym języku i tonie gadają
Podoba się mnie
O górach, dolinach i rzekach
O ptakach, roślinach i źdźbłach
O szprychach, to znaczy kobietach
Przesądach, fantazjach i snach
O koniach, o krowach, o lochach
O żabach, ślimakach i wijach
Torturach, cierpieniach i szlochach
O sztuce, muzyce i kinie
Gdy braknie im czasem tematów
I wiedzą ze są już na dnie
Nawiążą do losów etapu
Jak zdążą
Podoba się mnie
- Ja patrzę na nich i jestem przerażony, na tych kibiców biegających.
- O tam jaki dobry poleciał z lewej strony.
- To trzeba być kompletnym oszołomem. Zobacz...
- Się na czarno wymalował...
- O o, zaraz wpadnie ktoś na kogoś... ale nie wpadają. Ja tak się denerwuję, od dwudziestu lat, a oni nie wpadają...
- Zobacz jak krzyczą. Buczą...
- Kolarze będą na mecie o godzinie 17 z minutami... ale z dużymi minutami... Czyli mniej więcej za godzinę z haczykiem.
- A ja po przerwie, która zapowiada nam wspaniała nasza towarzyszka doli...
- Już po wszystkim?
- Jeszcze przed po wszystkim.
- Pani o nas dba, bo zarządza przerwę krótką.
- Ja po prostu byłbym bardzo niespokojny, gdybym na mecie nie wiedział natychmiast czy Huschovd nie nałoży zielonej koszulki.
- W dużych górach, duży Huschovd.
- Pamiętasz, szeroka taka klatka, otwarta koszulka... (o jakimś zawodniku)
- O jest pani tablica!
- Zobaczyłeś?
- Tak, coś tam mazała wytrwale.
- Czy ty to mówiłeś do mnie czy tak ogólnie?
- Przypuszczam że jak Armstrong nie wygra dzisiaj to będzie bardzo sfrustrowany.
- Chciałbym żeby był atak, bo zawsze bardzo się przejmuję takim atakiem.
- Ale oni go zamordują jednak. To jest coś strasznego tak uciekać...
- My tak mówiąc, cytujemy jakichś klasyków sprawozdawczości sportowej...
- No szykuje Armstrong nogę...
- Nie oglądaj się człowieku, nie oglądaj! Ale on już ledwo, ledwo... (do uciekającego zawodnika)