20 lipca 2010

- O to piękne jest. (biegną osiołki) - To były konie, krowy, lochy czy ślimaki? - Osiołki były.

- Zarzucali francuscy internauci Contadorowi że zepsuł im zabawkę.

- Mamy polską flagę. - Ja nie widzę flagi... - Tutaj przy nazwisku.

- Trudno się czasem zorientować o co tym kolarzom chodzi i wszystkim dogodzić.

- Mogę powiedzieć że on się wyrwał jak Filip z konopi? - Możesz powiedzieć. - To ja tak powiem.

- O jaka górka tam piękna... ojojojoj...

- Jeszcze 164 km przed nami. Musimy chyba dziś zrobić bufet...



- Państwo mogą sobie nagrać etap. - Ja kiedyś nagrałem, ale potem nigdy go nie odtworzyłem, także przestałem nagrywać.

- Łyso by było, gdyby ta grupa jednak odjechała.

- Troszkę ten wyścig od początku nie toczy się tak jak większość, dość pesymistycznie - miedzy innymi ja - zapowiadała. - A widzisz, a ja optymistycznie... - Patrzyłeś optymistycznie na świat i życie? I kolarstwo? I 16 etap Tour de France? - Oczywiście. I wszystko mi się podobało.

- No ale zobacz, taki Armstrong wspina się tam w czołówce... to jednak trzeba chcieć...

- Jedni są z przodu, inni są z tyłu, reszta jedzie w peletonie... więc bardzo dużo się dzieje. - Nie przewidywałeś takiego...? - Tak, no obawiam się o nasze bufety... - Myślisz? Trudno, trzeba będzie jednak coś w tym bufecie zrobić... Myślisz, że tam jest jakaś pani bufetowa, która się zajmie nami? - Nie. - Sami musimy się sobą zająć.

- No zdziwił się że nikt z nim nie walczył... - Może się zastanawiali: "gdzie jest ten kolarz w zielonej koszulce który mi odebrał..." (Sylwester Szmyd/Liquigas wygrał poprzednią premię górską) - Tak... "... i z którym rozmówię się na mecie..."

- Armstrong odjeżdża Casarowi... w ogóle nie boi się niedźwiedzi które tu przychodzą z Hiszpanii...

- Czy sadzisz że jak by Cunego wziął 78 bidonów to by cały czas jechał do mety przy tym samochodzie? (zawodnik bierze bidny z samochodu)



- Sami Tomkowie tutaj piszą... (czytają listy od telewidzów) - No właśnie, to chyba ty wysyłasz sobie... - Sam? I przybieram różne pseudonimy? - Tak. Tak mi się wydaje.

- Kiedyś to były złote czasy kolarstwa... - ... i dziennikarstwa.

- Tak nam się ten etap trochę rozmydlił.

- No można wozić ołów w bidonie, ale znam wiele innych przyjemniejszych. które w takim bidonie mogły by się znaleźć...

- Czy my przeglądaliśmy dzisiejszą L'Equipe? - Nie nie... no nie było czasu... czekam na ciebie... - Jestem zaniepokojony, leżą gazety, a ty po nie w ogóle nie sięgasz...

- Teraz będzie przerwa... - ... i nie będą to bajki.

- Rozpoczynają ostatni podjazd, też pieruńsko długi, jak państwu powiedziałem.

- No może się dogadamy, po 5 godzinach transmisji.

- Może wyścigi powinny być transmitowane od tyłu?

- Wszystko to to taki duży balon który stracił powietrze. Zgadzasz się z tym moim porównaniem? - Tak! - To dziękuję ci bardzo.

- Nie trzymasz dla mnie żadnej niespodzianki w zanadrzu? - Nie. I kolarze co gorsza, powiem ci, też nie trzymają dla ciebie w zanadrzu nic.

- Dzisiaj ta ucieczka jest ucieczką, można powiedzieć: weteranów. - Może powiemy grupa dziadków? - 40-latków...

- Fajnie jedzie ten Lloyd. Taki wyprostowany, jakby go plecy bolały. Taki sztywniutki, widzisz? Nie potwierdzasz i nie zaprzeczasz...

- Armstrong i Kunego. Mały i duży.

- Co on ma? Dzwonek... myślałem że jakieś pieniądze ma w reku.

- Z dużą przyjemnością złapał bidon...

- Myślałem że jeszcze rzucisz się na poezję i patrząc na krówki przeczytasz ten piękny wierszyk.

- Wierszyk pana Marka: (telewidza) Gdy siądą przy mikrofonie Czy słota za oknem czy nie W fachowym języku i tonie gadają Podoba się mnie O górach, dolinach i rzekach O ptakach, roślinach i źdźbłach O szprychach, to znaczy kobietach Przesądach, fantazjach i snach O koniach, o krowach, o lochach O żabach, ślimakach i wijach Torturach, cierpieniach i szlochach O sztuce, muzyce i kinie Gdy braknie im czasem tematów I wiedzą ze są już na dnie Nawiążą do losów etapu Jak zdążą Podoba się mnie

- Ja patrzę na nich i jestem przerażony, na tych kibiców biegających.

- O tam jaki dobry poleciał z lewej strony. - To trzeba być kompletnym oszołomem. Zobacz... - Się na czarno wymalował... - O o, zaraz wpadnie ktoś na kogoś... ale nie wpadają. Ja tak się denerwuję, od dwudziestu lat, a oni nie wpadają...

- Zobacz jak krzyczą. Buczą... - Kolarze będą na mecie o godzinie 17 z minutami... ale z dużymi minutami... Czyli mniej więcej za godzinę z haczykiem.

- A ja po przerwie, która zapowiada nam wspaniała nasza towarzyszka doli...

- Już po wszystkim? - Jeszcze przed po wszystkim.

- Pani o nas dba, bo zarządza przerwę krótką.

- Ja po prostu byłbym bardzo niespokojny, gdybym na mecie nie wiedział natychmiast czy Huschovd nie nałoży zielonej koszulki.

- W dużych górach, duży Huschovd.

- Pamiętasz, szeroka taka klatka, otwarta koszulka... (o jakimś zawodniku)

- O jest pani tablica! - Zobaczyłeś? - Tak, coś tam mazała wytrwale.

- Czy ty to mówiłeś do mnie czy tak ogólnie?

- Przypuszczam że jak Armstrong nie wygra dzisiaj to będzie bardzo sfrustrowany.

- Chciałbym żeby był atak, bo zawsze bardzo się przejmuję takim atakiem.

- Ale oni go zamordują jednak. To jest coś strasznego tak uciekać...

- My tak mówiąc, cytujemy jakichś klasyków sprawozdawczości sportowej...

- No szykuje Armstrong nogę...

- Nie oglądaj się człowieku, nie oglądaj! Ale on już ledwo, ledwo... (do uciekającego zawodnika)